FEMALE SERIAL KILLERS: Velma Barfield -“Babcia z celi śmierci”

Kiedy Velma Barfield przyznała się do czterech morderstw, nikt nie mógł uwierzyć, że ta sympatyczna babcia była zdolna do tak podłych czynów. W rzeczywistości bezwzględna zabójczyni pozbawiła życia prawdopodobnie siedem osób, w tym swoją matkę i mężów. Barfield była pierwszą kobietą, która została stracona po wznowieniu kary śmierci w 1976 r. w Stanach Zjednoczonych.

Velma Barfield – seryjna zabójczyni / Cindy Burnham, The Fayetteville Observer

Velma Barfield, a właściwie Margie Velma Bullard, urodziła się i wychowała w Północnej Karolinie. Była dzieckiem Wielkiego Kryzysu, urodzona 29 października 1932 roku na farmie tytoniu. W ubogim domu Bullardów nie było prądu, bieżącej wody ani toalety.

Trauma ma tragiczne konsekwencje

Velma to doskonały przykład tego, jak traumatyczne dzieciństwo kształtuje psychikę na całe przyszłe życie. Będąc w szkole średniej, Velma nadal była zmuszona do spania w jednym pokoju ze swoimi rodzicami. Czasami w środku nocy budziły ją płacz mamy i groźby ojca.

Murphy Bullard był człowiekiem o bardzo gwałtownym usposobieniu. Znęcał się fizycznie nad żoną i dziećmi, czasami znikał na wiele dni w alkoholowym ciągu. Gdy był pijany, stawał się nawet gorszym tyranem. Velma wspominała jeden wymowny incydent, kiedy przywołana krzykami matki wbiegła do kuchni, gdzie pijany ojciec trzymał rewolwer przy brzuchu żony, grożąc, że ją zabije.

Velma już będąc dzieckiem była zmuszana do wykonywania przesadnie wielu obowiązków domowych, co uniemożliwiło jej poświęcenie się nauce i rozwijanie wymarzonej kariery sportowej. Dziewczyna była wyśmiewana przez rówieśników, głównie ze względu na tanie ubrania i niemożność kupowania drogich śniadań w szkolnym bufecie. By zaimponować kolegom, nastolatka zaczęła podkradać tacie pieniądze, za co otrzymywała bardzo surowe kary, przede wszystkim cielesne.

Tego się nigdy nie zapomina

Dopiero po aresztowaniu Velma wyjawiła psychiatrze, że ojciec niejednokrotnie ją gwałcił i molestował. Pierwszy raz dotknął ją, gdy miała 13 lat. Wyznała też, że miała ogromny żal do matki, że nie ustrzegła jej przed takimi przeżyciami. Swoje dzieciństwo Velma opisała jednym zdaniem: Zawsze się bałam.

Młode lata Velmy Barfield obfitowały w przykre incydenty. Od biedy, odrzucenia i upokorzeń ze strony rówieśników, po gwałt i molestowanie seksualne przez najbliższego członka rodziny – człowieka, który powinien ją ochraniać przed złem tego świata, a stał się jej największym dręczycielem.

Bezspornie, te wydarzenia musiały wywrzeć wpływ na psychikę tej kobiety. Fakt, że przez długi czas w żaden sposób nie dawała tego po sobie poznać, a swojego ojca – tyrana, jako dorosła już kobieta traktowała jak poczciwego “staruszka” i kochanego dziadka swoich dzieci, może tylko świadczyć o tym, że tłumiła w sobie gniew, by następnie dać mu upust gdzie indziej. Tu właśnie swoje źródło mogą mieć późniejsze mordercze epizody Velmy.

Nałóg, który niszczy życie

Velma Barfield wyszła za mąż w wieku 16 lat za sąsiada, Thomasa Burke. Kiedy miała 21 lat, małżeństwo miało już dwójkę dzieci, Ronalda i Kim. Kobieta była bardzo kochającą i opiekuńczą matką, która robiła wszystko, by życie jej dzieci nie przypominało jej nieudanego dzieciństwa. Burkowie tworzyli szczęśliwą rodzinę, bez sekretów i poważnych kłopotów. Do czasu.

W 1946 roku lekarze wykryli u Velmy poważnego guza macicy. Kobieta poddała się histerektomii, czyli zabiegowi usunięcia macicy, który spowodował natychmiastowe uderzenie menopauzy i burzę hormonów w jej organizmie. Velma stała się nerwowa i popadła w depresję, wyładowywała swoje emocje na dzieciach i mężu. Zaczęła brać pigułki na odchudzanie, uzależniła się od środków przeciwbólowych.




Pożar i trutka na mrówki

W międzyczasie Thomas popadł w alkoholizm, czym Velma gardziła przez złe doświadczenia ze swoim ojcem. Thomas stracił pracę, na kilka dni trafił do szpitala psychiatrycznego. Małżeństwo brutalnie się kłóciło. Pewnego ranka Thomas wrócił z nocnej zmiany i w ubraniach rzucił się na łóżko, a Velma pojechała do miasta. Po powrocie zastała dom zasnuty dymem. Zadzwoniła po straż pożarną, lecz było już za późno – Thomas był martwy.

Niemal do końca Velma zaprzeczała swojego udziału w śmierci pierwszego męża. W ostatnich dniach przed egzekucją przyznała się swojemu synowi, że zostawiła wtedy palącego się papierosa na materacu Thomasa i zamknęła za sobą drzwi.

Nieco ponad rok po śmierci Burke’a, Velma ponownie wyszła za mąż, za chorowitego rencistę, Jenningsa Barfielda. Sielanka nie trwała długo, do 1971 roku Velma trzykrotnie trafiła do szpitala po przedawkowaniu leków przeciwbólowych. Para zdała sobie sprawę, że popełniła błąd, wiążąc się. Jennings zaczął planować rozwód, Velma zaś skarżyła się, że nie ma zamiaru wciąż opiekować się osłabionym mężczyzną.

Zdesperowana kobieta kupiła w końcu trutkę na mrówki. Jennings wkrótce zmarł, po tym jak Velma zabrała go do szpitala, uskarżającego się na bóle brzucha. Barfield utrzymywała, że miała w zamiarze wywołać jedynie chorobę, nie śmierć.

Problemy trzeba zwalczać. Nawet jeśli jest nim matka

Velma zamieszkała wtedy ze swoją matką Lillie, na której nazwisko bez jej wiedzy zaciągała wysokie pożyczki. Ze względu na wyniszczający ją nałóg Velma nie pracowała, była zadłużona przez kupowanie ogromnych ilości leków i narkotyków. Lillie zdała sobie sprawę z kredytów córki dopiero, gdy do domu zaczęły przychodzić ponaglenia do zapłaty.

Velma wpadła w panikę. Wiedziała, że powinna zacząć zarabiać, by spłacić swoje długi. Zamiast tego jednak, będąc pewnego razu w aptece, kupiła trutkę na mrówki, tę samą, jakiej użyła już dwukrotnie. Podała ją matce, która krótko potem zmarła w szpitalu.

Oddana opiekunka

Po śmierci Lillie, Velma została bez pieniędzy i miejsca zamieszkania. Podjęła pracę jako opiekunka do starszych osób. Przez około rok zajmowała się małżeństwem, Montgomerym i Dollie Edwards. Kiedy Montgomery zmarł, Velma kontynuowała opiekę nad jego żoną. Trwało to jednak jedynie około miesiąca. Velma twierdziła, że Dollie przypominała jej znienawidzoną matkę, rządziła nią i nigdy nie była zadowolona.

Opiekunka podała starszej kobiecie sprawdzoną truciznę. Dollie zmarła po kilku dniach, lekarze zdiagnozowali u niej nieżyt żołądka. W ciągu dziesięciu dni Velma znalazła nowych pracodawców. Po poleceniu przez lokalny kościół zatrudniło ją kolejne starsze małżeństwo, Record i John Henry Lee. Według pamiętnika Velmy para irytowała ją ciągłymi sprzeczkami. Kobieta nie mogła jednak się zwolnić, gdyż potrzebowała pieniędzy na narkotyki i leki.

“Tylko lekko go podtruję”

Zdecydowała, że jedynym sposobem by uwolnić się z tego układu, było pozbycie się Johna. Velma ukradła i spieniężyła jeden z czeków mężczyzny. Twierdziła, że miała zamiar jedynie lekko go podtruć, znaleźć inną pracę i oddać pieniądze. Dwa tygodnie po odkryciu kradzieży, John zaczął odczuwać silne bóle brzucha. Trafił do szpitala w ciężkim stanie.

Po czterech dniach intensywnej terapii wrócił do domu, czując się lepiej. Pod opieką Velmy jednak, za którą córki chorego były jej bardzo wdzięczne, John znowu zaczął cierpieć na bóle, wymioty i biegunkę. Ostatecznie zmarł, rzekomo na zawał. Na pogrzebie córki zmarłego wręczyły Velmie bonusową kwotę pieniędzy za jej troskliwą opiekę.

Kobieta jeszcze przez dwa miesiące zajmowała się żoną zmarłego, po czym zrezygnowała z tej pracy. Record w tym czasie trafiła do szpitala, uskarżając się na wymioty i bóle brzucha, Velma jednak do końca wypierała się otrucia tej kobiety.

Nowa ofiara na horyzoncie

W międzyczasie Barfield spotykała się ze Stuartem Taylorem, krewnym swojej wcześniejszej ofiary, Dollie Edwards. Velma zamieszkała u partnera, dostała od niego diamentowy pierścionek. Wkrótce parze przestało się układać. Velma podkradała i spieniężała czeki narzeczonego.

W obawie, że list od banku może wkrótce przyjść pocztą i Stuart odkryje jej oszustwa, Barfield nabyła butelkę trutki na mrówki. Uparcie twierdziła, że chciała wyłącznie spowodować u Stuarta chorobę na tyle długą, by zdążyła wpłacić ukradzione pieniądze na jego konto. Po kilku dniach cierpienia, Stuart Taylor zmarł. Był on ostatnią śmiertelną ofiarą Velmy Barfield. Po jego otruciu, zabójczyni zamieszkała ze swoją córką i jej mężem.

Velma złościła się na protekcjonalne zachowanie córki i dzień po jednej z awantur młode małżeństwo trafiło do szpitala z powodu silnych bólów brzucha i wymiotów. Po kilku dniach leczenia wrócili do domu, a Velma powiadomiła ich, że znalazła nowe mieszkanie. Dopiero po aresztowaniu matki, Kim i jej mąż przypomnieli sobie, że tego dnia, gdy zapadli na domniemaną grypę jelitową, Velma podała im nietypowo smakującą herbatę. Nie zachorowała jedynie ich córka, która tego wieczoru piła mleko.

Nie ma zbrodni doskonałej

Lekarze wykonali sekcję zwłok ostatniej ofiary zabójczyni, podczas której w jego organizmie znaleziono arszenik. Barfield zosrtła aresztowana, po czym śledczy zlecili ekshumacje ciała Jenningsa. W jego układzie również odkryto ślady trucizny. Chociaż później Barfield przyznała się do zamordowania Bullarda, Dollie i Johna Henry’ego Lee, została osądzona i skazana tylko za zabójstwo Taylora. W sumie pozbawiła życia prawdopodobnie siedmiu osób.

Barfield trafiła do w Central Prison w Raleigh w Północnej Karolinie. Podczas pobytu w celi śmierci stała się gorliwą chrześcijanką. Została stracona po sześciu latach, 2 listopada 1984. Na swój ostatni posiłek zażyczyła sobie torebkę Cheetosów i dwie szklane butelki Coca-Coli.

Psychiatra Selwyn Rose był zdania, że Barfield cierpiała na trzy zaburzenia. Pierwszym było zaburzenie spowodowane wieloletnim uzależnieniem od leków. Temu towarzyszyło, jak to ujął, leżące u podłoża zaburzenie osobowości, które pozwalało jej na zatruwanie jedzenia lub napojów innych osób, bez poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności za konsekwencje. Trzecim zaburzeniem była depresja. Dr Rose twierdził, że depresję wywołały niektóre substancje chemiczne lub inne psychologiczne dysfunkcje mózgu. Te dysfunkcje, jak wyjaśnił sądowi, mogły być psychotyczne. Według niego przypominało to depresyjną część zaburzenia maniakalno-depresyjnego.