“Dobry opiekun. Prawdziwa historia o medycynie, szaleństwie i morderstwach” – RECENZJA

„Jakim cudem?” To pytanie gnębiło mnie już od pierwszych rozdziałów „Dobrego opiekuna”. Jakim cudem komuś, kto latami mordował ludzi, którym miał pomagać, tak długo wszystko uchodziło na sucho? Wydaje się to nieprawdopodobne. A jednak. Sięgając po ten reportaż przygotujcie się na historię pełną absurdów, kipiącą bestialstwem i śmiercią. Wywołującą jednocześnie frustrację, pogardę oraz tę upragnioną, lekko niezdrową nutkę fascynacji.


Pracowity, schludny, zawsze dyspozycyjny. A do tego przystojny, dowcipny i z dystansem do siebie. Pracodawcy go uwielbiali. Dlatego Charles Cullen bez problemu zdobywał posady w kolejnych szpitalach, choć z poprzednich był sukcesywnie wyrzucany za swoje przewinienia. A było ich sporo. Najgorsze z nich to… zabójstwa. Bardzo dużo zabójstw.

To, co najmocniej daje się odczuć z kart „Dobrego opiekuna” to obszerny, niezwykle pogłębiony research, jakiego musiał dokonać autor, zanim zasiadł do pisania reportażu. By przybliżyć czytelnikom historię „anioła śmierci” z New Jersey wielokrotnie nagradzany za wybitne dziennikarstwo Charles Greaber latami wertował archiwa i odbył dziesiątki rozmów z powiązanymi z Cullenem osobami. Jego byłymi współpracownikami, szefami, dziewczynami. Dzięki temu udało mu się nakreślić postać seryjnego mordercy tak wyrazistą, jak to tylko możliwe.

Jak dowiadujemy się ze wstępu książki Charles Cullen nigdy wcześniej nie wydał żadnego publicznego oświadczenia odnośnie swoje życia i popełnionych zbrodni. „Dobry opiekun” to pierwsza i jedyna okazja, by tak dokładnie przyjrzeć się sylwetce tego podłego człowieka. Nie za pośrednictwem śledczych czy prawników, ale z perspektywy jego samego oraz osób mu bliskich, które wcześniej zachowywały milczenie.

Cullena poznajemy w momencie, gdy rozpoczyna on swoją pielęgniarską karierę. Ale bez obaw – już niedługo później przyjrzymy się także jego dzieciństwu i problemom, z którymi się wówczas zmagał. Wraz z kolejnymi stronami towarzyszymy mu w jego „przygodach” zawodowych, śledzimy jego wzloty i upadki na polu osobistym. Poznajemy też rozterki, wątpliwości, czające się w jego myślach szaleństwa. To wszystko pozwala stworzyć w głowie kompletną sylwetkę bezwzględnego zbrodniarza, ale także zastanowić się, co go takim stworzyło. Nikt przecież nie rodzi się mordercą.

Mimo mnogości terminów medycznych, bez których ta historia przecież nie byłaby kompletna, całość została napisana przystępnym językiem niczym fabularna powieść. Brnęłam przez rozdziały, niemal jakbym pochłaniała skandynawski kryminał, co chwilę musząc przypominać sobie, że to wszystko przecież wydarzyło się naprawdę. A ta świadomość sprawiała, że czytałam z jeszcze większym zaciekawieniem i jeszcze potężniejszym zdziwieniem.

Właściwie jako jedyny minus tej książki, który mogłabym wskazać, to wrażenie, że miejscami była ona delikatnie przeciągnięta. Ale piszę to z perspektywy osoby niecierpliwej i żądnej akcji. Greaber zamieścił w swoim dziele bardzo wiele detali, co oczywiście pokazuje jedynie, jak wnikliwie podszedł do tematu i zdecydowanie ganić go za to nie można. Charles Cullen to człowiek, którego historii nie da się zaprezentować w krótkiej notce. Byłoby to niesatysfakcjonujące dla zainteresowanych tematem oraz krzywdzące dla wszystkich przez niego poszkodowanych.

„Dobrego opiekuna” polecam nie tylko fascynatom historii o seryjnych mordercach, ale także osobom zainteresowanym psychologią i procesami, jakie zachodzą w umysłach takich zbrodniarzy. Te co prawda nie są w książce przytoczone wprost, ale szczegółowość opisanego przypadku daje poniekąd możliwość zagłębienia się w jego socjopatyczne oblicze. Greaber wyciągnął także rękę do miłośników kryminałów, którzy w tej pozycji znajdą też po prostu wciągającą, dającą do myślenia historię.