“Dusiciel z Bostonu”. Ofiary dobrowolnie wpuszczały go do domu

Albert DeSalvo, nazywany “Dusicielem z Bostonu”, zamordował w sumie 13 kobiet. Zabijał jedynie te, które dobrowolnie wpuszczały go do swoich mieszkań. By wzbudzić ich zaufanie, podawał się za majstra lub detektywa. Jego znakiem rozpoznawczym była kokarda z pończoch, zawiązywana na szyjach ofiar.

Albert DeSalvo – Dusiciel z Bostonu / Wikimedia Commons

DeSalvo urodził się 3 września 1931 r. w Chelsea, w stanie Massachusetts. Matka Alberta, Charlotte, pochodząca z szanowanej “jankeskiej” rodziny, mając 15 lat poślubiła strażaka, Franka DeSalvo. Frank okazał się być brutalnym alkoholikiem i przestępcą, w swoim życiu był aresztowany 18 razy.

Ojciec sprzedał go za 9 dolarów

W rozmowie ze znanym psychiatrą kryminalnym dr. Jamesem A. Brusselem, DeSalvo wyznał, że jego najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa, to ojciec bijący jego matkę. Albert również nierzadko był bity przez Franka. Ten mężczyzna był zdolny do naprawdę odrażających zachowań. Pewnego razu… sprzedał syna i dwie córki farmerowi z Maine za 9 dolarów. Matka odnalazła swoje dzieci po sześciu miesiącach.

Ojcu DeSalvo zdarzało się również przyprowadzać do domu prostytutki i współżyć z nimi na oczach dzieci. Gdy Albert miał 5-6 lat, zaczął dopuszczać się czynności seksualnych z rodzeństwem.

Podczas przesłuchań Albert przyznał, że przez większość życia czuł się odizolowany i samotny. Gdy był dzieckiem, znęcał się nad zwierzętami i kradł. W wieku 12 lat trafił na 10 miesięcy do poprawczaka za włamanie. Po wyjściu z instytucji poprawczej Albert dokonał wielu kolejnych włamań, nie dając się ująć policji. Jego wtargnięcia do czyichś domów miały wyraźnie seksualny charakter:

– (…) Myślę, że to miało coś wspólnego z wchodzeniem do sypialni, w których spały kobiety. Zdarzało się, że dostawałem erekcji, stojąc za drzwiami sypialni i słysząc oddech jakiejś kobiety… Widzisz więc, jakie pragnienie wchodziło tu w grę. To była tylko kwestia czasu, zanim poczułem się wystarczająco silny, by wejść do sypialni, w której spała ta kobieta i robić z nią, co zechcę

powiedział podczas jednego z przesłuchań.

DeSalvo otrzymywał od życia edukację głównie kryminalną – od ojca przestępcy, który uczył go umiejętności dyskretnej kradzieży w sklepach oraz w poprawczaku, gdzie dzięki kolegom tę wiedzę pogłębił i rozszerzył. Jednak nie kradzieżami zapisał się DeSalvo na kartach historii przestępczości, a zabójstwami i to o charakterze seksualnym.

DeSalvo zabił prawdopodobnie około 13 kobiet / Wikimedia Commons

Zabijał tylko te, które wpuściły go do domu

DeSalvo w latach 1962–1964 zamordował na w Bostonie 13 kobiet. Najmłodsza miała 19 lat, a najstarsza 85. Skupił się na zabijaniu wąskiej grupy społecznej – jego celem były sąsiedztwa tzw. koronkowych zasłon w Bostonie – dzielnice niższej klasy średniej. Ofiary zawsze żyły w niedrogich, niskopodłogowych domach mieszkalnych. 14 lipca 1962 r. DeSalvo wyszedł z domu, zapewniając żonę, że wybiera się na ryby. Zamiast tego spacerował wzdłuż kompleksu apartamentów mieszkalnych. Pukał do losowych drzwi, czekając, aż ktoś mu otworzy.

DeSalvo podawał się zwykle za majstra, który przyszedł, by dokonać drobnych napraw w ich mieszkaniach lub za detektywa muszącego ustalić fakty w pewnej ważnej sprawie. Musiał być bardzo wiarygodny w swoich kłamstwach, gdyż udało mu się nabrać co najmniej kilkanaście osób, które nieświadome, dobrowolnie wpuszczały mordercę do środka.

Ofiary “Dusiciela z Bostonu” niemal każdorazowo były przez niego gwałcone, a następnie duszone elementem odzieży. Najczęściej były to znalezione w mieszkaniach pończochy lub paski od podomek. Przed uduszeniem czasami ogłuszał ofiary, uderzając je w głowę ciężkimi przedmiotami. Jego najstarsza ofiara zmarła z powodu zawału serca.

Został złapany przez własną niekonsekwencję / Wikimedia Commons

Czasami morderca robił sobie odstępstwa od standardowego sposobu działania. Jedna z kobiet została 20-krotnie dźgnięta nożem, inną znaleziono z widelcem wbitym w pierś. Charakterystycznym znakiem zabójcy było wiązanie przez niego kokard z pończoch lub podwiązek na szyjach zwłok.

Zabójca z impulsu

DeSalvo nie planował swoich zbrodni. Działał pod wpływem impulsu, mordował wtedy, kiedy akurat poczuł ku temu potrzebę. Z jednej strony starał się być zorganizowany – zwykle na “akcję” zabierał ze sobą rękawiczki i przykładał dużą wagę do tego, by na miejscu zdarzenia nie zostawić po sobie odbitek palców. Z drugiej – zostawiał narzędzia zbrodni, kilkukrotnie zostawił też swoje nasienie.

Często mieszkania ofiar nosiły ślady przeszukania lub wręcz były zdemolowane. Tylko raz DeSalvo rzeczywiście coś ze sobą zabrał – było to 20 dolarów, które ukradł z miejsca swojego pierwszego morderstwa.

Śledczy przez dwa lata usilnie próbowali złapać seryjnego mordercę z Bostonu. Ku zdziwieniu wszystkich, DeSalvo wpadł przez swoją własną niekonsekwencję. W tym samym czasie, gdy miastem trzęsła fala morderstw, policjanci badali serię gwałtów, których sprawcę nazywano “Zielonym Mężczyzną”, ze względu na noszony przed niego uniform w tym kolorze. 27 października 1964 r. DeSalvo wszedł do domu kolejnej kobiety, przywiązał ją do łóżka i próbował zgwałcić, ale nagle po prostu wyszedł, kwitując to jedynie zdawkowym “przepraszam”.

Kobieta podała policji dokładny rysopis włamywacza, co ostatecznie doprowadziło do zatrzymania Alberta. Początkowo został aresztowany za gwałty, ale z czasem przyznał śledczym, że jest “Dusicielem z Bostonu” oraz dokładnie opisał swoje zbrodnie. Funkcjonariusze jednak nie byli przekonani, że to na pewno on jest sprawcą wszystkich druzgocących morderstw, gdyż w przypadku niektórych brakowało kluczowych dowodów.

Dusiciel z Bostonu / YouTube

Wiarygodność zeznań DeSalvo poddawano w wątpliwość, ze względu na to, że był on w przeszłości leczony psychiatrycznie. W 1967 r. został skazany na dożywocie za gwałty. Jego przyznanie się do zabójstw przez bardzo długi czas kwestionowano i do dzisiaj trwa debata na temat tego, które zbrodnie faktycznie popełnił.

DeSalvo zmarł w nocy z 24 na 25 listopada 1973 r. Nieznany sprawca zasztyletował go w więzieniu. Śledztwo w sprawie jego śmierci zostało umorzone.

Po prawie 40 latach, w lipcu 2013 r., porównano materiał genetyczny znaleziony na miejscu gwałtu i morderstwa jednej z domniemanych ofiar DeSalvo z materiałem DNA pobranym od jego krewnego. Badanie wykazało wysoką zgodność obu próbek. W rezultacie ekshumowano szczątki “Dusiciela z Bostonu”. Pobrany materiał genetyczny był jednakowy z tym znalezionym w miejscu śmierci zamordowanej w 1962 r. Mary Sullivan.

Z czasem “dojrzewał seksualnie”

Według psychiatry Jamesa Brussela, który pracował nad profilem sprawcy, DeSalvo przez okres popełniania morderstw “dojrzewał seksualnie”. Świadczy o tym fakt, że swoich pierwszych pięciu ofiar nie gwałcił, lecz penetrował obcymi przedmiotami, co jest typowe dla “niedoświadczonych chłopców, zafascynowanych seksualnością swojej matki”.

W późniejszym etapie mordowania DeSalvo skierował swoje zainteresowanie na młodsze kobiety, z niektórymi odbywał pełne stosunki. Był to odpowiednik fazy dojrzewania płciowego. Wszystkie z jego morderstw miały silnie seksualny wydźwięk.

Brussels zeznał podczas procesu, że DeSalvo cierpiał na schizofrenię paranoidalną, która była przyczyną dokonanych przez niego morderstw. Inni państwowi psychiatrzy nie poparli tej diagnozy.

Albert SeSalvo złapany przez policjantów / Wikimedia Commons

Kiedy DeSalvo znajdował się w szpitalu psychiatrycznym, psychiatra sądowy Abes Romey przez okres 35 dni analizował jego przypadek, by finalnie zdiagnozować u zabójcy socjopatię, co zeznał przed sądem. Dwóch kolejnych psychiatrów dało podobne świadectwo.

Sąd ostatecznie uznał DeSalvo za poczytalnego, mimo starań jego obrońców o potwierdzenie choroby psychicznej. Generalnie zgodzono się co do występowania u niego zaburzeń psychicznych, jednak przyjęto, że był w stanie kontrolować swoje impulsy i rozróżnić dobro od zła, dlatego uznano go za winnego dokonanych czynów.